Z wywiadu dla magazynu „Uroda życia” [kwiecień 2017]:
Uważałam to za jakiś rodzaj słabości, że nie potrafimy być zero – jedynkowe, silne i konkretne jak mężczyźni. Wymagało to czasu i kilku trudnych doświadczeń – a i kilku pięknych, na przykład macierzyństwa – żeby to przedefiniować. Z czasem zrozumiałam, że wcale nie dzielimy włosa na czworo i nie gadamy bez sensu, omawiając różne stany emocjonalne, że to jest właśnie otwartość, empatia, umiejętność prowadzenia dialogu. Gdybyśmy na takich wartościach oparli świat, to pewnie mielibyśmy dzisiaj zupełnie inną rzeczywistość.