Oto jak, zdaniem Bernadette Noll, można tego dokonać.
Zdaniem autorki naszym pierwszym i podstawowym zadaniem jest zadanie sobie zasadniczego pytania, które brzmi: Czy to w jaki sposób teraz żyjemy i funkcjonujemy ze sobą służy naszemu związkowi, służy naszej rodzinie? Czy gdybyśmy mogli zmienilibyśmy coś w istniejącej sytuacji? Jeśli tak, to co? Jak możemy temu zaradzić? Jakie małe zmiany możemy wprowadzić do naszego wspólnego życia, by sytuacja, która nam doskwiera mogła ulec polepszeniu?
Pozwól sobie na to, by nie podejmować kluczowych dla Waszej rodziny i życia rodzinnego decyzji od razu. Pozwól sobie na przerwę, czas potrzebny by móc spokojnie skonfrontować się ze swoimi uczuciami, emocjami towarzyszącymi danej sytuacji. Nie spiesz się z odpowiedzią, z decyzją. Odetchnij, przemyśl i wtedy zdecyduj/zdecydujcie jaki będzie następny Twój/Wasz krok.
Zobacz gdzie byłaś, gdzie jesteś i gdzie chcesz być, gdzie chcesz by była Twoja rodzina, w bliskiej i dalszej przyszłości. Skup się na pozytywach, na swoich emocjach. Planuj, marz i wyznaczaj sobie cele.
Pracuj nad bliskością w swoim związku. Codziennie. Rozmawiaj, dotykaj, patrz w oczy i ciesz się ze wspólnie spędzonego czasu. Nawet jeśli wydaje Ci się to sztuczne i trudne, spróbuj. Jeśli musisz, początkowo udawaj ekscytację płynącą z faktu, że widzicie się po kilku godzinach spędzonych bez siebie. Poczekaj, a po jakimś czasie stanie się to dla Was naturalne!
Słuchaj z otwartym umysłem. Nie oceniaj, nie przerywaj, nie zagaduj. Słuchaj i pozwól innym członkom swojej rodziny podejmować własne decyzje.
Znajdźcie czas na to, by robić coś całą rodziną. Wspólne czytanie, spacery, ćwiczenia, gotowanie obiadu? Wszyscy razem!
Mając więcej niż jedno dziecko zobowiąż się do spędzania z każdym z osobna czasu ‚sam na sam’. To czas, który zaowocuje pogłębioną relacją i zrozumieniem tego, co u każdego z nich się w danym momencie życia dzieje. Taki czas ‚one-on-one’ staje się tym ważniejszy im większe są nasze dzieci.
Nie wpadaj w marazm i rutynę. Raz na jakiś czas, żegnając się z mężem wychodzącym do pracy odprowadź go aż pod samochód trzymając za rękę czy zachowaj się jak zakochana nastolatka, gdy wraca do domu.
Gdy czujecie, że życie rodzinne staje się zbyt trudne a Wy zbyt przemęczeni pozwólcie sobie i swoim dzieciom na tzw. family day. Spędźcie go poza domem, robiąc coś razem, będąc razem cały czas. Bawcie się i nie przejmujcie, że może jest to środek tygodnia a dzieci nie są w szkole.
Prowadź dziennik swojej rodziny, album, w którym zapisujecie tylko pozytywne wspomnienia, ważne dla rodziny wydarzenia. Zapisujcie to co Was w danym czasie cieszyło, śmieszyło, co sprawiało waszym dzieciom najwięcej frajdy, co ładowało rodzinę pozytywną energią.
Nie bądź matką idealną. Łam wyznaczone przez siebie reguły, rób odstępstwa. Tak jak zazwyczaj jecie śniadanie przy stole, tak czasem zjedzcie je przed telewizorem lub na podłodze, zamiast obiadu zorganizujcie piknik, zamiast sobotniego sprzątania w pokoju pozwól dzieciom nabałaganić jeszcze bardziej.
Jeśli macie starsze dzieci spróbujcie dwa razy do roku organizować sobie małżeńskie, weekendowe wyjazdy. Jeśli nie, znajdzie czas, by raz w miesiącu wyjść na randkę, a w międzyczasie korzystajcie z każdej chwili, gdy jesteście sami, by się dotknąć i powiedzieć sobie coś co zostanie tylko między Wami.
Nie każdy rodzinny weekend musi był wypełniony po brzegi atrakcjami, wizytami i rzeczami do zrobienia. Czasami trzeba po prostu odpuścić nawet na tym polu i pozwolić sobie i swojej rodzinie na totalne lenistwo, na wspólne, długie leżenie w łóżku, oglądanie bajek i granie w gry planszowe. Na niespieszne pogawędki i pizzę jedzoną na podłodze.
Ponieważ spędzamy teraz tak wiele czasu przed ekranami komputerów, telefonów, telewizorów warto pomyśleć nad tym, by wprowadzić do swojego rozkładu dnia tzw. czas lub strefę bez ekranów. Nie oglądamy telewizji, nie śledzimy facebooka, nie dodajemy zdjęć na instagram, ale za to jesteśmy razem, skupieni na sobie.
Za każdym zachowaniem człowieka, czy to dorosłego czy dziecka stoi jakaś potrzeba. Potrzeba miłości, komfortu, bezpieczeństwa, nauki czy wspólnoty. I warto o tym pamiętać w czasie, gdy dziecko znowu płacze a zachowanie dorosłego doprowadza nas do granic naszej wytrzymałości. Nie zawsze jesteśmy w stanie daną potrzebę zaspokoić, ale ważne, by ją rozpoznać, zauważyć i pomyśleć nad tym, jak rozwiązywać podobne sytuacje w przyszłości.
Gdy widzisz, że życie rodzinne wymyka Ci się spod kontroli, zmęczenie daje się we znaki a Ty czujesz presję, że musisz nad tym wszystkim zapanować i doprowadzić do porządku to czasami po prostu tego nie rób. Odejdź na chwilę, nie komplikuj sobie życia, nie frustruj się więcej niż to już miało miejsce. Czasami warto coś odpuścić i wrócić do tego później.
Tak naprawdę Bernadette Noll optuje w swojej książce za tym, by każdego dnia przy każdej możliwej sposobności po prostu ‚wrzucić na luz’. Zachęca do tego, by miast szukać kolejnych spraw do załatwienia i rzeczy do zrobienia nauczyć się wygospodarowywać czas dla swoich najbliższych. I nie chodzi tutaj o spędzanie razem długich godzin i prowadzenie niekończących się dyskusji, bo to nie zawsze da się zrealizować. Chodzi o to, by jak już znajdziemy dla siebie nawzajem te 10 czy 30 minut, które możemy sobie w danym momencie poświęcić to by ten czas wykorzystać na maksa. Skupić się na sobie nawzajem, wsłuchać w swoje potrzeby i czerpać radość z tego, że się siebie ma. Tak naprawdę, po przeczytaniu książki „Slow Family Living” jestem przekonana, że każda rodzina, która chce swoje rodzinne życie spowolnić i uatrakcyjnić musi sama znaleźć swój własny, prywatny przepis na to. Ważne jednak, by wkładać w to serce i myśleć o sobie nawzajem, gdy podejmujemy pewne kroki, które mają doprowadzić nas do zmiany. Ważne też by dawać sobie na nie czas i przestrzeń. Ważne, by nie odpuszczać sobie wzajemnej miłości.
Powodzenia zatem!
Myślisz, że ten post jakoś Ci pomógł? Że to o czym pisze autorka jest warte uwagi? Jeśli tak, będzie mi miło jeśli podzielisz się nim z innymi 🙂