Jak wychować konsumpcjonistę (praktyczny poradnik):
- Przykład idzie z góry, staraj się zatem przynajmniej raz w miesiącu (najlepiej zaraz po wypłacie) robić solidne zakupy tj. np. stos ubrań, o których zapomnisz zaraz po włożeniu go do szafy. Pamiętaj też o tym, że warto jak najczęściej wspominać przy dziecku, że masz „prawo do nagrody”, a „tydzień bez zakupów do tydzień stracony”. Nie zaszkodzi też często ubolewać nad tym, że czujesz się niedopieszczona / niedopieszczony bo już tak dawno nic sobie nie kupiłaś / nie kupiłeś. Wszak radość płynąca z bezsensownego wydawania pieniędzy nie może równać się z niczym innym! I pamiętaj! Siła takiego przekazu tkwi w jego regularności, im częściej zatem będziesz stosować powyższe zachowania i formułki tym lepiej dla dziecka!
- Planujesz weekendowy wypad z dzieckiem? Pamiętaj, nie ma nic lepszego niż wizyta w galerii handlowej! Zjecie dobrze, kupicie co trzeba, a dziecko pojeździ samochodzikiem za 2 zł. Po co komu las, rower, woda, zwierzęta i inne dzieci? To ma przecież albo w przedszkolu albo w książce. Cotygodniowa wizyta i runda po sklepach to jest to! Niech się uczy od małego czym jest styl, gracja i walka o byt, wszak nie raz przyjdzie mu zaobserwować scenkę rodzajową z gatunku: „ja byłam tutaj pierwsza, oddawaj, ten ciuch jest mój”. I tylko nie zapomnij by obowiązkowo zabierać dzieci na wyprzedaże! Kilkugodzinny maraton zwieńczony sukcesem to jest coś czego definitywnie musi zasmakować!
- Oczywiście pamiętaj, nie zaszkodzi a raczej bardzo wskazanym jest, by dziecko miało swobodny dostęp do reklam wszelakich. Nikt bowiem tak nie dba o ich rozwój w odpowiednim kierunku jak wielkie koncerny produkujące rzeczy wszelakie. Oni wiedzą, że „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Im wcześniej zatem umożliwicie swoim pociechom oglądanie reklamowych maratonów, tym szybciej będziecie w stanie uzyskać odpowiednie rezultaty.
- Wielkim wsparciem dla rozwoju małych konsumpcjonistów będzie także codzienne oglądanie filmików na youtubie, w których główną rolę odgrywają nawet nie same zabawki, a ich odpakowywanie. Znacie jajka niespodzianki? Nie? To polecam Wam poszukać setek filmików, na których dzieci wyciągają z nich jedne mikrozabawki za drugimi. Jak to dobrze, że później się nimi nie bawią! Wszak nie o to chodzi, chodzi o to by wykształcić w dziecku nawyk chciejstwa i przeświadczenie, że to nie dana rzecz i cel jej powstania są ważne, ale to uczucie, które czujesz zaraz przed jej odpakowaniem, kupieniem, dostaniem czy przyniesieniem do domu. To jest to od czego warto się uzależnić i nad czym warto pracować od najmłodszych lat!
- Pamiętaj, spełniaj każdą materialną zachciankę swojego dziecka! Wszak jeśli czegoś w danym momencie chce to znaczy, że tego potrzebuje. Warto, by od małego wiedziało, że „jest tego warte”, „tego”, czyli wszystkiego czego w danym momencie zapragnie.
- W żaden sposób nie próbuj w dziecku zaszczepić żadnej innej pasji, która mogłaby go oderwać od tego co w życiu ważne i co zaprocentuje na przyszłość. Wiadomo przecież, że to zakupy są najlepszą rozrywką jaką możesz mu zaoferować i dlatego warto inwestować w wykształcenie w dziecku nawyku, by myślało głównie o tym, co nowego chciałoby posiadać. Gdy tylko dziecko wystarczająco dorośnie do tego, by mogło posiadać własny telefon czy komputer warto zaznajomić je z odpowiednimi aplikacjami, które bardzo mu to ułatwią.
- And last but not least: porównuj, porównuj, porównuj i wytykaj niedociągnięcia i braki. Dziecko, które nie czuje się wystarczająco dobre szybciej wpadnie w łapy nałogu zwanego kupowaniem, choć tutaj akurat mogą przydarzyć się i inne, ale „kto nie ryzykuje ten nie ma” prawda? Im częściej będziesz pokazywać dziecku jak powinno wyglądać ono, jego ubrania, pokój, dom i rodzice tym szybciej zacznie ono upatrywać w zakupach jedynego ratunku dla siebie. Wreszcie pojmie, że „im więcej tym lepiej”!
A teraz poważnie. Wiecie dlaczego powstał ten post? Dlatego, że zęby mnie bolą gdy widzę te tłumy nastolatków, które weekendami godziny spędzają na zakupach w galeriach handlowych. I nie chodzi o to, że jestem przeciwko zakupom czy, że zagorzale walczę ze sklepami wszelakimi. Chodzi mi o to, by przynajmniej próbować zaszczepić swoim dzieciom zdrowe podejście do tychże, by próbować je chronić przed tym chciejstwem, które prawdopodobnie na którymś etapie życie i tak je dotknie jak najdłużej. Każdy z punktów powyżej ma przecież rację bytu (oprócz ostatniego!) jeśli my, rodzice, nad nimi panujemy i jeśli pokazujemy dzieciom, że posiadanie rzeczy nie stanowi o naszym szczęściu i nie jest sensem naszego życia. Nie wiem jak Wy, ale ja jak najdłużej chcę mieć pieczę nad tym, w którą stronę podąża rozwój moich dzieci, jak kształtują się ich upodobania i zachowanie. Właśnie dlatego powstał ten post 🙂 Peace!