Swoją książkę „Slow fashion. Modowa rewolucja” Joanna Glogaza rozpoczyna od przedstawienia czytelnikom drogi jaką przebyła od momentu powstania bloga Style Digger, który z założenia miał być kolejnym prezentującym swoim czytelniczkom niezliczone ilości stylizacji i inspiracji do tego, gdy odkryła, że nie tędy droga, nie o to w tym wszystkim chodzi, czyli gdy zainteresowała się minimalizmem i modą w stylu slow. Sama znam tę historię z bloga Joasi, ale myślę, że zainteresuje ona każdą z osób, które właśnie wkraczają na ścieżkę podobnych zmian. Wydaje mi się bowiem, że każdy z nas, decydujący się na zmianę myślenia i postępowania w kwestii posiadania przechodzi podobną drogę do tej przedstawionej przez autorkę książki.
W dalszych rozdziałach książki czytamy nie tylko o tym skąd się wzięła, ale także czym jest tzw. szybka moda i co oznacza ona dla naszego samopoczucia, szafy i portfela:
Z zainteresowaniem czytamy również o tym jak łatwo wpadamy w błędne koło, błędne myślenie na temat zakupów, promocji, wyprzedaży i list „must have”. Tak jak w przypadku zabawek dla dzieci, o których pisałam w tym poście, tak i tutaj bardzo często stawiamy na ilość, nie jakość. Kończy się to tym, że tak szybko jak dokonujemy danego zakupu tak szybko się go pozbywamy, bo w niedługim czasie staje się on bezwartościowy lub po prostu, z powodu słabej jakości materiałów z jakich został wykonany, kończy swój żywot.
Joanna Glogaza bardzo skutecznie przekonuje nieprzekonanych do swojej wizji zakupów i posiadania ubrań. Po przeczytaniu tej książki slow fashion staje się w głowie czytelnika jedynym rozsądnym wyjściem z tej sytuacji bez wyjścia! Autorka „Slow fashion. Modowa rewolucja” bezlitośnie rozprawia się z zakorzenionymi w naszych głowach sloganami i przekonaniami, że ten czy tamten nowy ciuch sprawi, że poczujemy się piękne, że zasługujemy na taką a nie inną nagrodę dla samej siebie, że przecież już tak dawno niczego sobie nie kupiłyśmy, że na taką a taką okazję po prostu musimy mieć coś nowego, wystrzałowego itd. itp. i zachęca do zakupowego detoksu. A jak zacząć taki detoks? Od porządkowania swojej szafy, na które to też dostajemy przepis! Według Joasi nie ma w tej kwestii tzw. przebacz i jeśli chcemy zmienić swój sposób bycia, kupowania i używania to musimy, po prostu musimy zacząć od tego co już posiadamy! Sama porządki w swojej szafie robiłam już kilka razy. Jakimś cudem za każdym następnym pozbywam się kolejnych i kolejnych rzeczy, tych które wydawało mi się, że już na pewno u mnie zostaną, że mam do nich zbyt duży sentyment czy, że jeszcze kiedyś mi się przydadzą! Mam cichą nadzieję, że już bardzo, bardzo niedługo będę z mojej szafy na tyle zadowolona, że już niczego nie będę musiała się z niej wynosić i oddawać innym 😛
Kiedy już pozbędziecie się ze zbędnych, nieużywanych ubrań w „Slow fashion. Modowa rewolucja” znajdziecie podpowiedź jak odnaleźć swój styl i niejako od nowa zbudować swoją szafę. Ja sama już od kilku lat wiem w czym tak naprawdę czuję się najlepiej i jaki jest mój styl, ale jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie strzegło mnie to wcale przed kupowaniem ubrań „z całkiem innej beczki”. Joanna w swojej książce powie Wam krok po kroku jak nie robić podobnych błędów i jak umiejętnie planować swoją garderobę (coś czego dopiero się uczę, ale już widzę efekty!)
Książka Joanny Glogazy pełna jest jeszcze wielu innych inspiracji i bardzo pożytecznych „pomocy naukowych”. Ja sama większość z nich znałam już z bloga Style Digger, ale i dla mnie znalazło się w niej coś na co skrycie liczyłam, a mianowicie „Poradnik – jak kupować ubrania dobrej jakości”. Dla takiego laika w zakresie materiałów i tkanin jak ja jest to rzecz nieoceniona. Dzięki niemu wiem na co mam zwracać uwagę przy kupnie danej części garderoby. Wreszcie! „Slow fashion. Modowa rewolucja” to moim zdaniem książka potrzebna i warta tego, by zwrócić na nią uwagę, to książka, która inspiruje i motywuje do zmian. Zmian, które wcale nie muszą kończyć się tylko na ubraniach, zmian, które, tak jak u mnie, mogą przetoczyć się przez cały dom! 😀