- Za kolory. Za żółcienie (jakby to powiedział Olaf z pewnej bajki 😛 ), czerwienie, brązy i zgasłe zielenie.
- Za pierwsze zimne, mokre, mgliste poranki, pierwsze przymrozki i wilgotne powietrze, które to jakoś zawsze automatycznie nasuwają mi na myśl fakt, że niedługo nadejdzie zima a z nią Święta! 😀
- Za coraz dłuższe wieczory spędzane w domu. Za ten podarowany niejako naszej rodzinie czas, kiedy żadne z nas nie chce wyściubić nosa z domu i siedzimy sobie razem, we trójkę, wkrótce czwórkę, ciesząc się swoim towarzystwem. Za wspólne wczesno- i późnowieczorne rozmowy, za przygaszone światło w salonie, za świece, za klimat.
- Za smaki. Za dynię, śliwki i jabłka, które uwielbiam tylko jesienią i które tylko wtedy smakują tak jak trzeba!
- Za czas na czytanie. Taki leniwy. Za inne niż latem lektury.
- Za to, że tylko jesienią i zimą słucham tyle smooth jazzu i jazzu. Za powroty do płyt i piosenek, które jakoś nie pasują mi do dni rozgrzanych słońcem.
- Za ciepłe swetry. Ciemne kolory ubrań. Za skórzane buty na nogach.
- Za świetny czas na orzeźwiające podróże, bez pocenia się, bez wiecznego pragnienia a za to z jakąś taką energią i chęcią, by udowodnić sobie i innym, że warto czasami iść pod prąd.
- Od niedawna za długie poranne i wieczorne wylegiwanie się w łóżku z moim synkiem. Za wspólne czytanie bajek przed i po spaniu. Za możliwość skupienia się na sobie nawzajem.
- W końcu za to, co dla mnie najważniejsze: ZA MOJE DZIECI. Jesienne dzieci <3
A jak to wygląda u Was? Macie za co lubić jesień?